Fuerteventura

Gdy jeszcze nie było ograniczeń covidowych i można było swobodnie podróżować pojawiła się wiosna 2019. Najpierw szybki wypad we dwoje na zimową Islandię(link poniżej) potem szybkie przepakowanie walizek i po dwóch dniach wylot na rajską wyspę tym razem z dzieciakami.

Mieszkamy na południu wyspy w La Laita.
To nieduża miejscowość na południu wyspy. Wybieramy ją z powodu bliskości pięknej piaszczystej plaży i Oasis Park. Te dwie lokalizacje  braliśmy pod uwagę rezerwując mieszkanie.

Playa de Sotavento zachwyciła Nas totalnie. Gdy woda podczas przypływu zalewa dojście do głównej plaży robi się jeszcze piękniej. Brodzenie i zabawy w płytkiej rozgrzanej wodzie  nie mają końca. Zresztą zobaczcie sami. Aha i pamiętajcie. Wejścia do plaży pilnują chrupkożercze bestie. Bez cisteczka ani rusz 🙂

 

Po rozejrzeniu się po okolicy i przestudiowaniu mapy kolejnym celem jest dotarcie jeszcze dalej na południe wyspy w poszukiwaniu dzikich plaż. Jadąc do ostatniej wioski jaką widać na mapie i gdzie droga się kończy odbijamy w boczną dróżkę.
Mam pewne obawy czy Nasz samochód da radę, ale po początkowym kamienistym trudnym odcinku droga prowadzi Nas do rajskiej plaży.
Okazuje się, że kilka kilometrów plaży jest tylko nasze. I o to chodziło. Wcale nie jest tak, że nie lubimy ludzi, ale jadąc na wakacje mamy ochotę od wszystkiego odpocząć i spędzić ten czas sam na sam z przyrodą.

Spacerując plażą spotykamy skalno-piaskowe formacje ala coyote buttes w Arizonie. Dzieciaki i my mieliśmy frajdę ze wspinaczki. Po spędzeniu kilku godzin na plaży robimy się głodni i postanawiamy jechać coś zjeść.

Dojeżdżamy do wioski na końcu drogi. W samym centrum RESTAURANE COFETE.
Właściciele nie znają po angielsku nawet liczebników więc metoda pokazywania palcem zadziałała. Zmówiliśmy paella z owocami może i ryby z frytkami dla dzieci. Porcje okazały się tak duże, że najedliśmy się na dwa dni 🙂 Ni jak nie udało się zapytać na ile osób jest dane danie więc trzeba było zaryzykować 🙂

Po pojedzeniowym spacerze postanawiamy wrócić na wcześniejszą plażę.Tutaj tłoku już nie ma, ale tam możemy być sami więc wracamy na zachód Słońca. Już po ciemku dojeżdżamy do LaLaita.

Jeden dzień poświęcamy na podróż po wyspie. Widzimy plażę z wydmami, wiatraki (te podobały Nam się najbardziej), kozy i chyba nic więcej ciekawego 🙂 Południe podoba Nam się zdecydowanie bardziej. Wracamy.
To co Nas trochę odstraszało na północy to masa nudystów emerytów, którzy oczywiście zgodnie z prawem zalegali na piaszczystych pagórkach. Jednak widok non stop spacerujących golasów i poprawiający, wypinając się co chwila, swoje kocyki to nie dla Nas 🙂

Wynajęty apartament okazuje się na prawdę godny polecenia. Wyposażony jest dosłownie we wszystko co możliwe. Minimalizując koszty gotujemy sami. Każdy Nasz wyjazd staramy się spiąć w danej finansowej kwocie. Z dzieciaki nie jest to najłatwiejsze zadanie, ale się udaje.
Z ciekawości dodam, że za 80m2 mieszkanie zapłaciliśmy niecałe 1500zł. Całkiem przyzwoita kwota. Był nawet Netflix i wino w lodówce.
Właścicielką okazała się Polka, z którą załatwiłem wszystko mailowo. W skrytce czekał kluczyk i nikt Nam przez cały pobyt nie zawracał głowy.

Bardzo ciekawą atrakcję wyspy jest Oasis Park. To wyjątkowe zoo na wyspie uważane za jedno z najciekawszych na świecie. Kontakt ze zwierzętami jest tutaj czymś wyjątkowym. Całość sprawia wrażenie baaaardzo zadbanego i miłego miejsca. Pół dnia na tą atrakcję trzeba poświęcić na pewno. Dzieciaki były zachwycone. Jak widać na zdjęciach my też 🙂

Czas na wyspie biegnie biegnie szybko. Pochłaniamy ile możemy i w fuereventurowym domu spędzamy minimum czasu. Jednak i tu przychodzi czas na pożegnanie. Jedziemy na wschód na Sotavento i łapiemy ostatnie podmuchy wyspiarskiego wiatru. Potem już tylko szybkie pakowanie i podróż na lotnisko.